Wychodzi na to, że nie bez powodu od
razu zapowiedziałam dygresje. W związku i bez związku z tym –
jak to mawia jedna z moich znajomych – dziś jeszcze jeden post i
kilka słów o Bieszczadach. Odwiedzenie tego rejonu gorąco polecam
każdemu a odwiedziny na motocyklu polecam podwójnie. Nie o tym
jednak będę pisać, bo nie chciałabym odbiegać tak
istotnie od tematyki bloga i to w dodatku na samym wstępie.
We wschodnich Bieszczadach niedaleko
Ustrzyk Dolnych, w miejscu gdzie łączą się znane mała i duża
pętla bieszczadzka, jest sobie wieś Czarna. I chyba nikt chodząc
po Czarnej nie spodziewałby się, że może natknąć się na
galerię sztuki. Ja też się nie spodziewałam. Wypuściłam się na
spacer skuszona ładną pogodą, możliwością chwilowego
rozprostowania nóg po podróżach na dwóch kółkach i odwiedzenia
miejscowego sklepu spożywczego w celu zakupu cytrynowej wody
mineralnej z lodówki. I doszłam do baraku. Czyli do Galerii Barak.
Miejsce tyleż proste co magiczne w jakimś sensie.
Sporo ładnej
ceramiki, obrazów, trochę biżuterii, ikony i bieszczadzkie anioły
spoglądające ze ścian. I tak błogo, bo i sztukę czuć i wieś
czuć. Szkoda mi było, że nie mogę w Baraku zrobić większych
zakupów, ale na pamiątkę nabyłam sobie to:
Zapatrzona w ładne przedmioty w dużym nagromadzeniu zapomniałam zapytać pana, jak dokładnie robi się taką ceramikę. Szkoda. Postanowiłam sobie, że jeżeli kiedyś będę miała dom na wsi, to wrócę do Baraku po anioła, żeby pilnował domu a przede wszystkim domowników.
Kilka migawek z wnętrza:
Na zakończenie coś typowo bieszczadzkiego. Jakbym nie zgrywała zdjęć tak, że prawie wszystkie w jakiś niewyjaśniony sposób zniknęły, miałabym większy wybór. Sztandarowa atrakcja Bieszczad - Solina. Krajobrazowo bajka, ale generalnie byliśmy rozczarowani. Tłumy, jarmark, wesołe miasteczko, huk. Trzeba tam wrócić na jesieni, kiedy cały ten szał przycichnie i będzie można się nad Soliną choć chwilę zamyślić o tym czy owym.
Woda, wszędzie woda, a w wodzie wielkie ryby. Zastanawialiśmy się, czy tak wielkie dlatego, że ludzie karmią je goframi sprzedawanymi co 50 metrów?
No i już tak zupełnie na koniec - w nawiązaniu do tytułu:
100 razy bardziej wolę Bieszczady KSU niż Solinę, też byłam nią bardzo rozczarowana. Najbardziej kocham Wetlinę, najpiękniejsze wspomnienia czasów bardziej beztroskich. Wpędziłąś mnie w nostalgiczny nastrój moja droga.
OdpowiedzUsuń